Znowu powstał chlebek, którego miało nie być...
Kiedy robiłam bułeczki została mi na dnie kubeczka łyżka zaczynu z drożdży. Taka resztka, którą powinnam wyrzucić.
Tak z ciekawości odstawiłam, dodałam łyżkę mąki, dokładnie wymieszałam.
Za chwilę - "spuchło"...
Za kilkanaście minut znowu dodałam łyżkę maki, wymieszałam. Pomyślałam, że zrobię ciasto i odstawię, żeby powoli wyrosło sobie do jutra.
Ale gdzie tam! Ciasto oszalało!
1/2 kg mąki pszennej 750 zalałam 1 szklanką wody, dodałam łyżeczkę soli i dwie łyżki sezamu.
Do tego dodałam mój oszalały zaczyn i wymieszałam łyżką. Niech stoi do jutra!
Za 15 minut ciasto znaaaacznie urosło. Wyjęłam z miski. Nalałam na blat oleju i chwilę wyrobiłam. Włożyłam do szklanej keksówki. Za 15 minut wypełniało foremkę. Wstawiłam do lodówki, żeby je uspokoić i jakoś przetrwać do rana.
Za 20 minut w lodówce wychodziło z foremki. No to musiałam upiec.
Ogrzałam na blacie do temperatury pokojowej, żeby w piekarniku keksówka nie pękła.
Piekłam w 220 stopniach do złotej skórki.
Wyszedł najpyszniejszy, najpiękniej puchaty chlebek pod Słońcem!
Zdjęcia kromki nie zrobiłam... pożarli cały od razu...
Kiedy robiłam bułeczki została mi na dnie kubeczka łyżka zaczynu z drożdży. Taka resztka, którą powinnam wyrzucić.
Tak z ciekawości odstawiłam, dodałam łyżkę mąki, dokładnie wymieszałam.
Za chwilę - "spuchło"...
Za kilkanaście minut znowu dodałam łyżkę maki, wymieszałam. Pomyślałam, że zrobię ciasto i odstawię, żeby powoli wyrosło sobie do jutra.
Ale gdzie tam! Ciasto oszalało!
1/2 kg mąki pszennej 750 zalałam 1 szklanką wody, dodałam łyżeczkę soli i dwie łyżki sezamu.
Do tego dodałam mój oszalały zaczyn i wymieszałam łyżką. Niech stoi do jutra!
Za 15 minut ciasto znaaaacznie urosło. Wyjęłam z miski. Nalałam na blat oleju i chwilę wyrobiłam. Włożyłam do szklanej keksówki. Za 15 minut wypełniało foremkę. Wstawiłam do lodówki, żeby je uspokoić i jakoś przetrwać do rana.
Za 20 minut w lodówce wychodziło z foremki. No to musiałam upiec.
Ogrzałam na blacie do temperatury pokojowej, żeby w piekarniku keksówka nie pękła.
Piekłam w 220 stopniach do złotej skórki.
Wyszedł najpyszniejszy, najpiękniej puchaty chlebek pod Słońcem!
Zdjęcia kromki nie zrobiłam... pożarli cały od razu...
Pyyycha!!!
Smacznego!!!
Organizator: lilithin
fajny taki szalejący chlebek, wyrósł wspaniale :)
OdpowiedzUsuńwiosna! wszystko kwitnie w koło! chlebki też... :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, ela
Hah adekwatny tytuł, super chlebek !
OdpowiedzUsuńTakie troszkę coś z niczego :) A wyszedł chlebek pierwsza klasa :)
OdpowiedzUsuńWyszedł zaskakująco puchaty. Jak dmuchany lub na dopalaczach :)
Usuń