Zrobiłam z rozsądku.
Wiedziałam, że w niedzielę będą chłopaki zglądać po kątach w poszukiwaniu "czegoś".
Wyszły pyszne. Najważniejsze ich stwierdzenie: wcale tej twojej dyni nie czuć, no co ty? z dynią?
Dzisiaj napoczęłam wielką dynię. Wieeelką.
Cały dzień pichciłam, kilka godzin siedziałam w garach i ... zużyłam ćwiartkę...
Składniki:
1 1/2 szklanki mąki pszennej 650
1/2 łyżeczki sody
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia BIO
1/2 łyżki przyprawy do piernika
1/2 łyżki cynamonu
2 czubate łyżki pestek słonecznika
1 łyżka sezamu
1 łyżka posiekanych orzechów włoskich
1/2 szklanki cukru
1 niepełna szklanka musu z dyni
1 łyżka octu
1 łyżka naturalnej esencji cytrynowej
1 łyżka naturalnej esencji waniliowej
1/3 szklanki oleju z pestek winogron
Wykonanie:
Mus z dyni zrobiłam blendując dynię z odrobiną mleka sojowego. Mleko dodałam, żeby blender łatwiej "złapał".
Połączyłam w jednej misce suche składniki, w drugiej mokre. Wymieszałam łyżką. Nałożyłam do foremek. Piekłam 20 minut w 200 stopniach - do suchego patyczka.
Pyyyycha!!!
super muffiny np na podwieczorek ;)
OdpowiedzUsuńRozeszły się błyskawicznie! :)))
UsuńMi największa dynia nie straszna ;)
OdpowiedzUsuńBabeczki wyglądają smakowicie :)