Tak. Prościutkie, zwykłe, ciemne, pachnące bułeczki.
Zjedzone prosto z pieca... Taka ich natura. Długo nie poleżą...
Są ciemniejsze niż na zdjęciu.
Listopadowy brak światła dziennego wymusza ode mnie porządne rozjaśnianie zdjęć.
Składniki:
500 g mąki pszennej 650
5 dag drożdży
po łyżce sezamu i siemienia lnianego
1 czubata łyżeczka soli
2 łyżki karobu
około 1 szklanki ciepłej wody
1 łyżeczka cukru
oliwa z oliwek
Wykonanie:
Drożdże i cukier rozpuściłam w wodzie i odstawiłam na 5 minut.
Do przesianej mąki dodałam sól, nasionka, karob. Wymieszałam na sucho. Zrobiłam dołek i wlałam drożdże. Odstawiłam, aż wyraźnie ruszą. Dolałam wodę, wymieszałam łyżką potem lekko wyrobiłam. Polałam oliwą i chwilę wyrabiałam. Odstawiłam, żeby ciasto podwoiło objętość.
Wyrzuciłam na blat posypany mąką i uturlałam gruby wałek. Pokroiłam go nożem na plastry.
Przełożyłam na blachę i odstawiłam na 20 minut.
Piekłam 15 minut w bardzo gorącym piekarniku (pewnie z 240 stopni :)
Pyyycha!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz