sobota, 17 maja 2014
Zupa z podagrycznika :)))
Ta zupa to była niezła jazda!!!
Nie byłam przekonana czy będzie nadawała się do jedzenia ale zaryzykowałam.
Głupio, żeby rodzina była głodna po obiedzie ale tak się nie stało.
Chłopcom bardzo smakowała, mi też, mąż zjadł z grzeczności...:)))
Chłopcy stwierdzili, że lubią to ryzyko, bo czasami potrawa nie jest zjadliwa ale częściej wychodzi pyszna zaskakująca smakiem niespodzianka!
Zupa ma specyficzny smak. Coś pomiędzy szczawiówką a ...nie wiem czym.
Dominuje smażona cebulka. Trzeba tylko pamiętać, żeby cebulkę usmażyć na małej ilości tłuszczu, bo będzie... tłusta zupa.
Nigdy bym sama nie wpadła na taką metodę jej ugotowania oczywiście gdyby nie Łukasz Łuczaj i jego "Dzika Kuchnia",
Składniki:
duża wiącha :) liści podagrycznika
2 cebule
około litra wywaru z warzyw
łyżka mąki
łyżka octu
sól, pieprz
kilka kartofli
Wykonanie:
Drobno pokrojoną cebulkę zeszkliłam na małej ilości oleju, troszkę posoliłam. Dodałam łyżkę mąki i chwilkę przesmażyłam.
Oberwałam listki od łodyżek podagrycznika, dokładnie wypłukałam. Włożyłam do blendera kielichowego. Właściwie blender był wypełniony zielskiem.
Zblendowałam dodając na początku trochę bulionu, żeby "załapał".
Do cebuli dodałam zblendowany podagrycznik. Zalałam bulionem. Dodałam kilka pokrojonych w kostkę kartofli.
Gotowałam do miękkości.
Na końcu przyprawiłam do smaku i dodałam łyżkę octu. Bałam się, że octem wszystko popsuję ale właśnie po jego dodaniu potrawa nabrała właściwego smaku.
Pyszna też zaprawiona mlekiem kokosowym lub śmietanką - sojową lub migdałową.
Kartofle można ugotować osobno ale mi tak bardziej smakuje.
Zupa naprawdę jest warta grzechu!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz