Przede wszystkim muszę napisać, że do tej pory nie miałam zielonego pojęcia co to są bliny. Myślałam, że to coś w rodzaju pyzy a jeszcze miało być na mące gryczanej, wydawało się skomplikowane i niewarte zachodu.
Zmusiła nas do pomyszkowania i pokombinowania Pani, która na lekcji języka rosyjskiego zaciekawiła moje dziecko kuchnią rosyjską. Nie było to tylko czcze gadanie! W domu było gotowanie a na lekcji wcinanie! Prawdziwy catering!
Trzeba przyznać, że chłopaki mają szczęście do kapitalnych nauczycieli :)
Kolejne ciekawe doświadczenie: otóż przekonałam się, że drożdże pięknie rosną nie tylko na mące pszennej czy orkiszowej.
Wszem i wobec obwieszczam: pięknie rosną na mące gryczanej!
Będąc minimalistką nie przyszło mi do głowy kupić gotową mąkę gryczaną.
Użyłam kaszy gryczanej białej niepalonej w torebkach. Zmieliłam kaszę w młynku do kawy. Wchodzi cala torebka na jeden raz :)
Wykorzystałam pomysł Mamy Alergika, żeby dodać mąki z ciecierzycy. Jest OK.
Polecam z sosem cukiniowym, który opiszę w kolejnym poście.
500 g białej kaszy gryczanej lub mąki gryczanej
100 g mąki z ciecierzycy
500 ml mleka sojowego bez cukru
200 ml wody
5 dag drożdży
1 łyżeczka cukru
2 płaskie łyżeczki soli
1/2 łyżeczki pieprzu mielonego
Wykonanie:
Drożdże rozpuściłam w 100 ml ciepłej wody z 1 łyżeczką cukru i odstawiłam, aż ruszą.
Kaszę zmieliłam w młynku do kawy. Próbowałam też zmielić ciecierzycę ale nie polecam - mój młynek został pokonany - jest za twarda :)
Do mieszaniny mąk dodałam sól, pieprz. Wymieszałam na sucho. Dodałam drożdże i resztę płynu. Nie uruchamiałam miksera tylko przez chwilę porządnie mieszałam łyżką. Odstawiłam na ponad pół godziny.
Wykonanie:
Drożdże rozpuściłam w 100 ml ciepłej wody z 1 łyżeczką cukru i odstawiłam, aż ruszą.
Kaszę zmieliłam w młynku do kawy. Próbowałam też zmielić ciecierzycę ale nie polecam - mój młynek został pokonany - jest za twarda :)
Do mieszaniny mąk dodałam sól, pieprz. Wymieszałam na sucho. Dodałam drożdże i resztę płynu. Nie uruchamiałam miksera tylko przez chwilę porządnie mieszałam łyżką. Odstawiłam na ponad pół godziny.
Zanurzałam łyżkę w wodzie (jak przy nakładaniu lodów:), żeby ciasto łatwiej nabierać i nakładałam bliny na porządnie rozgrzany tłuszcz. Smażyłam na oleju rzepakowym.
Odsączyłam na ręczniku kuchennym.
Placuszki zrobiłam niezbyt cienkie.
świetne skaldniki, wyszły cudnie:)
OdpowiedzUsuńSuper placuchy :-)
OdpowiedzUsuńSmacznie ;-)
OdpowiedzUsuń