niedziela, 5 lipca 2015

Wegańskie Bieszczady- stan na lipiec 2015.


Poczułam potrzebę zdrady. Tatry moje ukochane - strasznie zadeptane. Pojadę i do was...
Chciałam oczyścić myśli i miałam potrzebę głuszy...
Pragnęłam na kilka dni uciec z miasta jak najdalej. Chłopcy nie odmówili chociaż trochę widziałam, że czuli "pietra" bo Bieszczady to nie hotel 5*.  Surri upewniła mnie, że nie zdechniemy z głodu.
To w drogę!
Bieszczady pokochałam od pierwszego wejrzenia.




Zdjęcia robiłam komórką więc lepsze nie będą :)
Pojechałam śladami miejsc, w których można dobrze zjeść opisane w necie.

Stan na 4 lipca 2015:

większość knajp albo znikła z mapy, albo nie można w nich zjeść wegańsko :(
Pierwszego dnia po długiej drodze wylądowaliśmy w Cisnej w Siekierezadzie.
Niesamowita, kimatyczna, naprawdę w dechę.



Niestety, zupa z soczewicy jakaś taka rozcieńczona jakby zabrakło na 3 porcje... Pierogi już nie wegańskie, smażone, tłuste, niby ruskie a farsz z samych kartofli, do tego niby sos - majonez? Niezjadliwe.


Według mnie dla weganina to knajpa, żeby się napić a nie zjeść :)
Drugiego dnia zszukaliśmy się innych restauracji ale okazało się, że nie przetrwały.
Tak dotarliśmy do Bacówki pod Honem.




Nie potrafię opisać słowami swojego wrażenia!...
W miejscu na końcu świata, gdzie psy dupami szczekają a to jest jeszcze dalej, są dziewczyny, które spowodują, że niemożliwe stanie się dotaszczenie brzucha do domu...


 Zjadłam naleśniki z warzywami.


Nie było dla nikogo nic dziwnego w moim pytaniu czy w naleśnikach są jajka?!!! Żaden problem! Naleśniki najlepsze pod słońcem! Błyskawicznie zrobione, bez godzinnego czekania! 
Drugiego dnia były naleśniki z jabłkiem.




Obłędne! Z cynamonem, kardamonem i czymś tam jeszcze :)
Penne z czosnkiem niedźwiedzim niestety jest z serkiem topionym :(


Trzeciego dnia po wycieczce do Polańczyka, gdzie wegańsko nic nie zjadłam, zaatakowaliśmy restaurację Troll w Cisnej.
Ładna, stylowa, góralska. Miła obsługa. Niestety dla weganina tylko pizza jeśli poprosimy bez sera.
Przepraszam, skłamałam, jeszcze jest bardzo dobry czerwony barszczyk bez wkładki. Niestety krokiecik nie dla nas - ni dy rydy :)
Kolejnego dnia obiad zjedliśmy w Bacówce:)
Co mnie pozytywnie zaskoczyło: w małych sklepach w Cisnej dostępne są wszelkie pasztety Sante. Parówki trzeba przywieźć :)

To może jeszcze kilka zdjęć:

goździk skupiony:

przepięknie pachnący storczyk:


macierzanka:

fiołek dacki:







 Chata Socjologa:





 Widok z okna Bacówki pod Honem:




2 komentarze:

  1. Jej, aż mi serce mocniej zabiło. Strasznie tęsknię za Bieszczadami, nie da się w nich nie zakochać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Stan na lipiec/sierpień 2016:
    W Siekierezadzie nie było nic wegańskiego - zupa z soczewicy okazała się być robiona na maśle, reszta dań z karty też z dodatkami.
    W Trollu z wegańskich dań była tylko sałatka i zupa pomidorowa. Po zamówieniu zupy okazało się, że była zabielana śmietaną.
    W Bacówce pod Honem kilka miesięcy temu zmienił się dzierżawca i obecni właściciele już nie gotują dla pojedynczych gości po wegańsku. Są co prawda bardzo mili i zapraszają każdą grupę turystów, nawet wegan, ale ugotują coś specjalnie dla nich tylko po uprzedzeniu i w przypadku większej grupy na dłuższy pobyt.
    Wiklinowa Zatoka już nie ma dań wegańskich, jedynie wynajmuje pokoje.
    Ostatecznie zjedliśmy obiad w restauracji Smak pani Słotwińskiej w Wetlinie. Pani się bardzo stresowała, bo nie wiedziała co nam dać, ale ostatecznie zaproponowała pieczone na oleju ziemniaczki i bukiet surówek bardzo estetycznie ułożonych na talerzu. Wzięliśmy do tego też frytki.
    Wegańskie knajpy z Bieszczad wywiało, albo my mieliśmy takiego pecha...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...