Smak klasycznej szarlotki na kruchym spodzie. Zdecydowanie szybsza w przygotowaniu.
Tak nam zasmakowała, ze robiłam ją trzy dni pod rząd.
Doskonale spożytkowałam przedwcześnie spadające jabłuszka z drzewa.
Składniki:
około połowa paczki (1/2 x 350g = 175g) kaszy jaglanej
1 czubata łyżka oleju kokosowego
2 pełne łyżki ulubionego słodziwa: cukru, miodu mniszkowego, syropu z agawy
1 płaska łyżka cynamonu
1 łyżeczka przyprawy do piernika
1/2 łyżki mielonego kardamonu
starte na tarce jarzynowej jabłka ze skórką (lekko odciśnięte z soku)
rodzynki
łyżeczka cynamonu
olej kokosowy do wysmarowania formy
Wykonanie:
Kaszę jaglaną ugotowałam dzień wcześniej do obiadu. Została mi ~ połowa i tyle użyłam. Innym razem ugotowałam na bieżąco i użyłam jeszcze gorącej - też może być. Warunek - nie może być gorzka.
Do kaszy dodałam wszystkie składniki i porządnie zblendowałam.
Silikonową łopatką na wysokość naczynia rozłożyłam masę, aż do brzegów naczynia.
Jabłka użyłam małe, spod drzewa, około pół łubianki. Do startych jabłek dodałam dwie garstki drobnych rodzynek.
Wyłożyłam jabłka na ciasto.
Na wierzchu łopatką uzupełniłam warstwę ciasta.
Piekłam 40 minut w około 180 stopniach.
Szarlotka najlepsza jest na ciepło.
Przed wyjęciem dokładnie trzeba obkroić dookoła.
Wyjmowałam po kawałeczku.
Smacznego!

