Jejki, tak dawno nic nie pisałam, niemalże zapomniałam jak to się robi :)
Niektórzy wiedzą, że od jakiegoś czasu realizujemy w aptece nowy pomysł. W związku z tym, zioło mamy wszędzie 24h na dobę. Uczymy się, przypominamy sobie niby rzeczy oczywiste ale tak jest jak studia skończyło się prawie ćwierć wieku temu :)
Niby to zawsze było koło mnie ale pomysł przyszedł niedawno.
Jaki? Zainteresowani zobaczą na miejscu :)
Na temat.
Osaczona przez zioła, studiując dzisiaj podręcznik fitoterapii zatęskniłam do smaku starego syropu tymiankowego - ale w kuchni.
Kto powiedział, że na przeziębienie czy kaszel trzeba brać tabletki czy syropy?
Przecież tak też można :) Też się wchłania :)
Babeczki na kaszel :)
Składniki:
1 i 1/2 szklanki mąki
3 łyżki brązowego cukru
1/2 łyżeczki sody
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
2 łyżki ziela tymianku
1 łyżka owocu anyżu
1 łyżka ziela macierzanki
1 banan
3 łyżki oleju
3 łyżki octu
woda do 250 ml
Wykonanie:
Zioła dokładnie utarłam w moździerzu.
Zmieszałam z pozostałymi sypkimi składnikami.
Banana i składniki płynne zblendowałam na puszystą jednorodną masę. Zmieszałam,. Masę przełożyłam do foremek. Piekłam 15 minut na 5-6 w moim bezdusznym piekarniku - to pewnie jakieś 180 stopni - do suchego patyczka.
Niestety z lenistwa zdjęcia robię sypiącym się smartfonem. Koloru nie oddaje zupełnie.
Babeczki są bardziej zielone niż złote. Chyba te poniżej są "prawdziwsze" :)
Cel chyba osiągnęłam. Kusi mnie następnym razem zamiast wody dodać jeszcze mocnego naparu z tymianku. To dopiero będzie hardcore!